Miałem nie zabierać głosu w sprawie nowych koszulek Reprezentacji Polski, ale zalewa mnie krew jak czytam tłumaczenia rzeczniczki tej szlachetnej federacji, Pani Agnieszki Olejkowskiej. Zresztą, nie pierwszy raz, co pisałem zresztą w kilku poprzednich notkach.

Przy okazji jedno trzeba sobie powiedzieć szczerze – pretensje do Nike nie mają sensu, bo jest to jeden ze sponsorów, który za wszelką cenę będzie chciał zarabiać. To jest logiczne! Ale PZPN jest między innymi od tego, żeby:
a) zarabiać sam na siebie
b) dbać o dobro reprezentacji i jej kibiców*

*kolejność nieprzypadkowa, a wręcz zamierzona.

Dobro reprezentacji i jej kibiców. Co to znaczy? Kibic powinien mieć możliwość kupienia biletów w internecie, dla własnej wygody, z czym obecnie często jest problem. Powinien móc obejrzeć niezłe widowisko, mieć możliwość obcowania z piłkarzami, choćby poprzez wspólne zdjęcia, autografy itp. Ale oprócz tego powinien mieć również poczucie, że jedenastu facetów biegających za napompowanym świńskim pęcherzem utożsamia się z krajem, który reprezentują. I naprawdę nie rozumiem jak mają mieć odruchy patriotyczne, skoro na koszulkach nie ma państwowego godła.

Jest za to logo. No tak, niektórzy kibice to już przerabiali, myślę tu o kibicach Legii, którzy protestowali przeciwko nowemu „logo dla nikogo” czyli czarnej „trumnie z eLką”. Wtedy kibice nie poddali się marketingowemu dyktatowi, dla nich herb klubu był czymś więcej, niż emblematem marketingowego sukcesu. Klubowe gadżety z „trumną” sprzedawały się fatalnie, co w niedługim czasie zmusiło Legię do przywrócenie herbu z lat pięćdziesiątych minionego wieku. W Polskim Związku Piłki Nożnej widać nie ma kto wyciągnąć nauki z tamtych wydarzeń.
To nie pierwszy koszulkowy wyskok PZPN. Poza tym lista grzechów krajowej federacji jest długa. Wystarczy wspomnieć obsydianowe (lub jak kto woli: granatowe) koszulki, kontrowersyjne wypowiedzi trenera Smudy dotyczące „farbowanych lisów” i późniejsze ich powołania do kadry, seksownie pijackie afery na zgrupowaniach, zarówno wśród piłkarzy, jak i działaczy, niezrozumiałe dalekie wyjazdy na mecze towarzyskie (Tajlandia, Korea, USA), problemy z rozprowadzaniem biletów, organizacją konferencji prasowych i wreszcie – organizacją samych spotkań. Teraz do niekrótkiej listy pezetpeenowskich wpadek można śmiało dopisać kolejną – brak orła białego w koronie na koszulkach.

Kibice żartują, że skoro piłkarz mają w zwyczaju całować orzełka po strzelonej bramce, to warto zamiast loga PZPN wstawić zdjęcie tyłka Grzegorza Laty. Wiadomo po co. Panowie, tylko nie opowiadajcie, że na koszulkach jest orzełek i że gracie dla kibiców, a nie dla koszulek. Może to i szlachetne, ale nikt Wam nie uwierzy. Po prostu nie i już.