Panika nie sprzyja niczemu dobremu, co najwyżej nakręcaniu nieistniejących problemów. Dziś z rana dziennikarze dostali informację, że Kuba Wawrzyniak utyka. Nie utyka mocno, ale ma naciągnięty mięsień dwugłowy z obrzękiem – czyli może się paskudzić, no i część dziennikarzy zaczęła podejrzewać, że Kuba na Euro nie zagra. Podwójna zła wiadomość, no bo i nie zagra jedyny z graczy Legii, którzy mają szansę na występy w pierwszej jedenastce, no i zagra Boenisch, który chyba do dziś nie przeprosił się z wagą (mówcie co chcecie, podzielam zdanie tych, którzy uważają, że Sebastian przytył i to znacznie). Sam Wawrzyniak jednak twierdzi, że gdyby jutro miał grać mecz z Grecją, to zagrałby na „blokadzie”, czyli po zastrzyku.

Kwestią sporną w mediach pozostają nazwiska trzech pechowców, którzy po sobotnim meczu ze Słowacją będą musieli pożegnać się z kadrą i wrócić do Polski szybciej niż reszta reprezentantów. W mediach panuje ogólne przekonanie, że w grupie tej znajdą się Kucharczyk i Matuszczyk, co do trzeciego nazwiska zdania są podzielone. Jedni wskazują na Damiena Perquisa, który zapewne nie zdążył jeszcze do końca wyleczyć kontuzji ręki, inni wskazują na obrońców – Tomasza Jodłowca lub Marcina Kamińskiego. Przewija się też nazwisko Rafała Wolskiego, co byłoby decyzją lekko niezrozumiałą, ale wcale bym się nie zdziwił, gdyby taki scenariusz miał miejsce. Wolski nie był przez Smudę próbowany wcześniej, został do tej kadry wepchnięty niejako przez dziennikarzy i kibiców, ale nie zdążył chyba na tyle zdobyć zaufania trenera, by zostać w kadrze. Oczywiście jego szanse na pozostanie w zespole są spore, ale scenariusz z wyjazdem – tak jak pisałem – jest całkiem możliwy.

Zastanawia mnie tylko jedno – skoro zawodnicy, ta nieszczęśliwa trójka, będzie miała niewielkie szanse na grę w sobotę ze Słowacją, to po co trzymać tych chłopaków w Austrii? Żeby drużyna jeszcze bardziej się stresowała tym, kto odpadnie, a kto nie? Zróbmy to szybko i bezboleśnie, nie znęcajmy się nad tymi chłopakami.